Na grzyby . . .
 
Odcinek 5
Foto i tekst Artur Jeżewski
     
Dwa dni później udałem się nieco dalej, co skutkowało dylematem. Otóż na miejscu pierwszego znaleziska mój GPS nieubłaganie pokazał odległość większą, niż 3 km od centrum. Szkoda mi było zrezygnować z przedstawienia fotek. Wobec powyższego, po rozterkach, postanowiłem powiększyć promień do 5 km. Mam nadzieję, że to nadal są okolice Dajtek.
Wracając do znaleziska, wyglądało tak:
     
Dwa w jednym (borowiki).
Było ich jeszcze kilka, poza tym koźlarze.
     
oraz maślaki żółte (Suillus grevillei):
     
Maślak żółty jest ściśle związany z modrzewiem, więc jeśli go znajdziemy, to w pobliżu na pewno rośnie modrzew. Jeśli nie, to rósł jeszcze niedawno. Jeśli znajdziemy modrzewie, warto, z dużą szansą powodzenia, poszukać maślaków.
Trafiłem również na piaskowca kasztanowatego (Gyroporus castaneus):
 
 
 

Jest to dobry grzyb jadalny, obok podobnego, piaskowca modrzaka. Różnią się tym, że modrzak, w miejscu przecięcia lub zgniecenia, natychmiast przybiera niebieską barwę. W obu przypadkach wewnątrz trzonu miąższ wygląda jak wata.

A oto mój zbiór:

Wracając poczułem charakterystyczny zapach, przypominający padlinę. Tak, tu musiał być sromotnik bezwstydny (Phallus impudicus):
 
Na zdjęciu widać muchę, która służy do roznoszenia zarodników, a została zwabiona zapachem.
O dziwo grzyb ten jest jadalny, ale wcześniej, za młodu, kiedy występuje w postaci tzw. czarciego jaja.
Poniżej zamieszczam zdjęcie „czarciego jaja” w przekroju (zrobione kilka lat temu)
 
 
Dzisiaj (niedziela 4 sierpnia) postanowiłem sprawdzić, czy może owocuje już siedzuń sosnowy. Jeszcze nie, kiedy znajdę, nie omieszkam go przedstawić.
Znalazłem za to goryczaka żółciowego (Tylopilus felleus) – poniżej w towarzystwie tęgoskórów pospolitych.

 
 
Grzyb ten jest obiektem wielu mitów, bywa nazywany „szatanem”. Tymczasem nie ma on właściwości trujących, natomiast jest bardzo gorzki i może zepsuć całą potrawę nieostrożnego zbieracza. Spód kapelusza z wiekiem przybiera kolor różowy do brązowego, dla pewności można dotknąć rurek językiem (niczym to nie grozi) – wyczuwalna gorycz wystarczy do identyfikacji.

Trafiła się też, pierwsza w tym roku, płachetka kołpakowata (Rosites caperatus):

 
 
niestety z dużą ilością lokatorów.
 
Foto i tekst Artur Jeżewski