<<<
Jesteśmy tu u siebie!
 
 
Udzieliłem tego wywiadu bo muszę zająć stanowisko w sprawie własności działek wydzielonych z powierzchni byłego (do połowy 1977 roku) gospodarstwa rolnego Jana Skibowskiego i jako odpowiedz na wywiad Pana Alfreda Skibowskiego:
po pierwsze, dlatego, że jestem właścicielem jednej z tych działek a po drugie, że wymienił moje nazwisko w piśmie, które wysłał w 116 egzemplarzach do pozostałych 115 właścicieli bez mojej wiedzy i zgody.
  To było w lecie 1977 roku, czyli prawie ćwierć wieku temu! Miałem w ręku pozwolenie na rozpoczęcie budowy własnego domu na działce nr 121, przy drodze prowadzącej ze starych Dajtek do Gronit, która była przedłużeniem ulicy Żniwnej. Jakość tej ziemi była taka, że niektórzy z budujących swoje domy obok nie kupowali piasku płukanego w żwirowniach tylko użyli ten z wykopu pod fundamenty. To że dziś ogrody są tu pięknie i pełne zieleni jest wynikiem nawiezienia tysięcy metrów sześciennych żyznej ziemi. Do dziś, zaledwie 150 metrów dalej od tego miejsca, które jest na załączonych fotografiach są niezagospodarowane hektary ziemi, bo jest to taka ziemia, na której najlepiej rosną sosny!  
       
  A poza wszystkim, nie trzeba chyba przypomniać, że losy rodziny Skibowskich nie są wcale wyjątkowe, tak jak i losy mojej rodziny. Przecież druga połowa dwudziestego wieku to jedno pasmo dramatycznych wydarzeń pociągających za sobą dramaty poszczególnych ludzi, przemieszczania się niezliczonych istnień ludzkich wbrew ich woli, utraty majątków, a także grabieży ich mienia przez innych. Że nie jestem przesadny w tej ocenie to dodam, że rodzina mojej żony przeszła podobną drogę, co Skibowskich z tą jednak zasadniczą różnicą, że nikt nie wyrównywał żadnych strat, nie ofiarował rekompensaty ani nie dawał na zagospodarowanie, bo działo się to w ramach przesuwania granic a nie zmiany obywatelstw.  
       
           
     
 
 
  Wywiad z Alfredem Skibowskim >>>